×

Błąd

[sigplus] Critical error: Image gallery folder dobryadres/warsztaty2015/relacje/sobota is expected to be a path relative to the image base folder specified in the back-end.

W kulturalnym saloniku

Utworzono: sobota, 07. listopad 2015 14:10

[sigplus] Critical error: Image gallery folder dobryadres/warsztaty2015/relacje/sobota is expected to be a path relative to the image base folder specified in the back-end.

Tańcowała igła z gliną, igła pięknie, glina brzydko…? Ależ skąd! Zacznijmy jednak od początku. Dawno, dawno temu… Chwileczkę, to zupełnie inna bajka! Zaraz, zaraz, jak to szło… A tak! Pewnej zwyczajnej-niezwyczajnej soboty, w pewnym znanym-nieznanym miejscu, spotkały się obce-nieobce sobie niewiasty. Młode i ciut starsze damy, w poszukiwaniu artystycznego spełnienia, przybyły na popołudniową herbatkę do kulturalnego saloniku Pod Dobrym Adresem. Hrabina igła wprowadziła białogłowy do swego buduaru, gdzie panowała już nieco frywolna atmosfera. Po krótkiej chwili twórcza energia przybyłych pań eksplodowała z niebywałą siłą. Wolność, swoboda, brak ocen, przytyków. Damy pozwoliły się porwać do tańca szlachetnym materiałom, eleganckim wykrojom, tajemniczym jegomościom, których gospodyni czule zwała stębnówką i overlokiem. Hrabina krążyła między swymi gośćmi, szeptała im coś na ucho, pokazywała, zachęcała do wspólnych pląsów albo choć przełamujących pierwszą nieśmiałość pogawędek. I cóż się zrodziło z tych barwnych romansów w buduarze hrabiny? Szafirowe szkatułki na biżuterię, srebrne skrytki dla pachnących miłością listów, błękitne osłonki na pomarańczowe drzewka z przydomowych oranżerii, łóżeczka dla porcelanowych lal, pudełeczka na świąteczne podarki, urocze, obsypane drobniutkimi różyczkami dziewczęce przepaski, poskramiające niesforne loki. Nim panie zdążyły ochłonąć, do salonu wparowała baronowa glina. Z pozoru skromna, nieatrakcyjna, twarda i chłodna. Wystarczyło jednak okazać jej trochę ciepła, a rozkwitła na oczach zebranych. Miała w sobie coś, jakiś sekret, ślad spirytyzmu. Alchemiczka tchnąca duszę w zwykłą skałę. Damy ostrożnie dotykały jej skóry i czuły w swoich dłoniach tę niezwykłą moc ożywiania wyobraźni. W pokoju zrobiło się gwarno i tłoczno. Na kawowych stoliczkach grzechotały cicho wężowe kubki, dreptały w miejscu ślimacze miseczki, a klasyczne, minimalistyczne patery kołowały w hipnotycznym tańcu derwiszy. Delikatne anielskie dzwoneczki pobrzękiwały ze strachu na widok diabła-żartownisia, co językiem oblizał swój zakrzywiony, pokryty brodawkami nochal. Piękny, majestatyczny rybowieloryb z gracją lawirował pośród raf filiżanek i mielizn spodków, aż nagle zniknął wypłoszony przez toczącą się pozbawioną tułowia głowę o sympatycznej, lekko zmęczonej życiem twarzy. Popielaty kocur łasił się do nóg, zezując ukradkiem na stadko rajskich ptaków, które beztrosku gładziło odstające niedbale piórka. I można by snuć dalej opowieść o baronowej glinie i hrabinie igle, tylko po co? Kto wierzy w magię, nie potrzebuje słów. Kto nie wierzy, sam musi trafić Pod Dobry Adres i przekonać się na własne oczy, jakie cuda potrafi zrobić człowiek:)

{gallery}dobryadres/warsztaty2015/relacje/sobota{/gallery}